Witam Cię, Ty samozwańczy „autorytecie piłkarski”. Nie będę
niczego ukrywał więc już na wstępie Ci powiem że piszę ten tekst z niekłamanym
obrzydzeniem, bo rzygać mi się chce kiedy o Tobie myślę i kiedy Cię słucham.
Kim Ty pajacu w zasadzie jesteś? Jakim tam legendarnym
piłkołapem. Taka z Ciebie legenda że jak zapytasz współczesnych specjalistów piłkarskich
z Europy co wiedzą o Tomaszewskim, zapytają „a co to jest ten Tomaszewski”.
Oczywiście Ci to nie przeszkadza, bo w Twojej opinii masz monopol na rację w
temacie piłki kopanej, nie zważając na to że zatrzymałeś się na etapie piłki
lat 70-tych. Jakbyś zamiast kłapać jadaczką obejrzał kilka meczów to
zobaczyłbyś że football się zmienił na przestrzeni lat i żaden z Twoich durnych
jak Twoja obecna partia pomysłów nie może zostać zrealizowany.
Chwalą Cię bo ponoć zatrzymałeś Anglię – Kopernik w swych
badaniach zatrzymał słońce a po ogłoszeniu tego został uznany za szaleńca. Ale
nie pochlebiaj sobie, to porównanie pojawia się tu wyłącznie dlatego że
pasowało mi do kontekstu. Porównanie Cię do jakiegokolwiek człowieka o IQ
wyższym od IQ ulicznej latarni jest obrazą dla niego samego. W tym kontekście jest
obrazą również dla wspomnianej latarni, bo ona w przeciwieństwie do Ciebie
przynajmniej spełnia pożyteczną rolę po zmroku.
O współczesnej piłce nie wiesz nic, a masz czelność wypowiadać
się na temat powołań do kadry. Szczerze mówiąc Twoje ujadanie na ten temat
zaczyna mnie nudzić. Nie masz pojęcia o obecnych trendach, technikach,
taktykach i strategiach, ale za każdym razem jak zbliża się jakaś impreza
musisz dodać swoje niechciane trzy grosze.
Teraz zająłeś się polityką. I też uważasz non stop że wyłącznie
Ty masz rację, co oczywiście nie jest niczym dziwnym zważając na polityczne
środowisko w jakim się obracasz. I znów wypowiadasz się na tematy o których nie
masz pojęcia. Na jakiej podstawie? Na podstawie tego że w przeszłości zdarzyło
Ci się złapać parę razy piłkę zanim dopadł do niej napastnik rywala?
W tym też nie ma nic dziwnego, bo w naszym kraju wystarczy
być znanym z tego że jest się znanym, żeby mieć już przyzwolenie na
wypowiadanie się na dowolny temat, nawet jak się pieprzy głupoty że aż uszy
bolą. Gdyby za kilka dobrych meczów można było zostać wybitnym politykiem to
Iker Calillas byłby bardziej szanowany niż Obama, Dalaj Lama i Benedykt XVI
razem wzięci. Ale w Hiszpanii nikt nie wziąłby na poważnie Jego wypowiedzi
gdyby dotyczyła czego innego niż piłki.
Weźmy takiego Johan Cruyff’a. Mnie osobiście jako
największego fana Realu Madryt na świecie irytują jego bezczelne wypowiedzi na
temat tej drużyny. I Cruyff też nie powinien się wypowiadać jako ten który
przerąbał finał LM wynikiem 0:4. Ale jest zasadnicza różnica. Holender po
zakończeniu kariery dalej związał się z piłką. I przez te wszystkie dekady
obserwował zmiany jakie dokonały się w football’u. I na pewno jego wypowiedzi,
choć ochydne, mają umocowanie w jego doświadczeniu.
A Ty kim byłeś. Po zakończeniu kariery robiłeś jakieś
podrygi trenerskie i skończyłeś… w PRONie. Zostałeś sprzedawczykiem i kapusiem
bo tak Ci pasiło. Dzisiaj reprezentujesz partię, która jako sztandarowe hasło
ma zwalczanie takich jak Ty z taką przeszłością jak Twoja. Choć nie ma większego
znaczenia czy jest się komuchem czy jest się pisiorem skoro i tu i tu jest się
z definicji zwykłym gnojkiem. Etykietka dwulicowca Ci nie przeszkadza bo honoru
nie masz. Mówisz że naplułbyś w twarz Smudzie, jak ja bym Cię spotkał plunąłbym
Ci w obie.
Sorry, że ja tak tu trochę o tym trochę o tamtym, w momencie
gdy wielkimi krokami zbliżają się Mistrzostwa Europy. Ale nie mam wyboru, bo na
czysto-merytoryczną dyskusję ze mną o piłce jesteś zwyczajnie za cienki. Gdyby
do takowej doszło całą Twoją wiedzę i urojone teorie obaliłbym w kilku
zdaniach, a żeby przebić Cię w tej dziedzinie musiałbym wykorzystać około 0,00000001%
wiedzy którą w tej dziedzinie posiadam.
Nie będę zatem z Tobą dyskutował. Ty uważasz że należy Ci
się pomnik za Twoje osiągnięcia dla ojczyzny. Muszę Cię zmartwić. Nie
zasługujesz nawet na to żeby Twoim imieniem nazwać choćby jakąś podrzędną
uliczkę gdzieś w dalekim pipidówie.
Smutne, ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuń