Gdybym miał Cię za porządnego człowieka powiedziałbym, że
zdradziłeś własne ideały. Gdybym miał Cię za człowieka z godnością
powiedziałbym, że domagam się wyjaśnień. Gdybym miał Cię za człowieka z
honorem, powiedziałbym że musisz odejść bo podeptałeś własne wartości. Ale
ponieważ mam Cię wyłącznie za złajdaczoną zakłamaną szuję to powiem, że nic
wielkiego się nie stało, potwierdziłeś po raz nie wiem który, że mam rację.
Ja nie wiem kto pierwszy z Twojej prawicowej ferajny zaczął
krytykować okrągły stół, wiem że byłeś jednym z pierwszych. Brałeś udział w tym
przedsięwzięciu choć nie pamiętasz, a w zasadzie chciałbyś nie pamiętać.
Marudziłeś coś też o spotkaniu w Magdalence, gdzie również z całą resztą
wlewałeś litry wódy w swą parszywą gębę, co również usiłujesz wymazać z
pamięci. Nie było Cię natomiast tam gdzie rzekomo być miałeś – gdańscy stoczniowcy
nie kojarzą Cię wśród obecnych podczas strajku.
Szybko po sukcesie okrągłego stołu odwidziała Ci się
koncepcja. Do dziś tkwisz w przekonaniu, że negocjowanie z komunistycznymi
ciemiężycielami narodu to hańba. Jako kapitulację określił to wydarzenie Andrzej
Gwiazda, którego swego Twój śp brat uhonorował, wraz z koleżanką suwnicową,
którą parę lat później zabrał na śmiertelny lot do Smoleńska. Od lat zresztą
napędzała Cię bezwarunkowa nienawiść do komuchów, zanim zniszczyłeś jakąkolwiek
zdolność koalicyjną swojej partii zarzekałeś że jesteś gotowy do koalicji z
każdym – poza SLD, którego bałeś się jak naziści tyfusu. Chciałeś rozliczać i
lustrować, potem koalicjant Cię wyhuśtał, posłanka z bratniej partii wrzuciła
do sieci nagranie Twojej polityki. Doszło do wyborów, wyborcy podziękowali za
Twoje prawicowe dyrdymały.
Dzisiaj też przegrałeś wybory, któreś tam z rzędu… ósme,
dziewiąte, dziesiąte. Już się zgubiłem. W każdej drużynie piłkarskiej po 10
porażkach z rzędu zarząd wywaliłby trenera na zbity ryj. U Was tam nic się nie
wydarzy, bo Ciebie wywalić nie ma kto, a sam też nie zrezygnujesz. W skutek
Twojej frustracji, narastającej z każdą kolejną porażką zamarzyło Ci się obalić
wyniki wyborów, o których można w ostatnich dniach wiele powiedzieć, ale Ty jak
zwykle gadasz za wiele. Kiedy Twoje fagasy, płakały w PE na standardy wyborcze,
to Ty w kraju zacząłeś szukać sprzymierzeńców, którzy wsparliby Cię w dążeniu
do unieważnienia decyzji suwerenu. I gdzie łajzo załgana poleciałeś? Do
Millera. I nie, że ja mam coś do Millera, ale przez wiele lat próbowałeś
przekonać, że Ty masz. Poleciałeś do komucha i zasiadłeś z nim przy jednym
stole jak 25 lat temu. Usprawiedliwiasz się teraz, że na wojnie każdy bagnet
się przyda. A ponieważ ta wojna jest skazana na porażkę, to kiedy już to
nastąpi znowu będziesz się wypierał podawania ręki lewakom.
Póki co jednak, nic więcej Ci nie pozostało. I stoi stół a
przy nim siedzi lider komuchów, dwulicowy gnojek, który wielkiego zgrywa choć
wieli jest tylko ze wzrostu i Ty. Bo widzisz, musisz szukać popleczników w
takich ludziach, bo nikt porządny nie chce już z Tobą polityki robić. A Ty
tracisz zmysły na skutek narastającej frustracji, że ludzie nie chcą Twojej
faszystowskiej degrengolady. Zaprzedałbyś duszę diabłu i wyparł się własnej
matki gdyby gwarantowało Ci to dorwanie się do koryta i rozpaczliwe dokończenie
tego co z bratem zaczęliście.
Sorki, że byłem na tyle bezczelny by wypomnieć Ci prawdę o Tobie
samym, której się boisz i którą rozpaczliwie chcesz odtrącić jak wieczorem
wracasz do domu. Ale rozpracowanie Ciebie to żadna sztuka, prostaków
rozpracowuje się najłatwiej, bo są płytcy. I tak jak nie dałem się nabrać na
ugładzonego Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 2010 tak nie dam się nabrać
na Kaczyńskiego działającego dla kraju. Twój pokazowy patriotyzm to
reżyserowany spektakl, a ten kraj takiego nie potrzebuje. I choć będziesz się
zarzekał, że jesteś kimś, to oboje dobrze wiemy, że za kilka lat na lekcjach
historii dzieci nie znajdą Twojego nazwiska w skorowidzu podręczników do
historii.