Szukaj na tym blogu

Powered By Blogger

niedziela, 16 października 2011

Czas rozliczeń


Wszystko idzie po staremu. Najpierw jest nieudolna kampania, potem porażka wyborcza, pokrzykiwania że w końcu kiedyś się uda. Teraz w PiS zbliża się okres który po każdej porażce zawsze wieńczył ten niezmienny od lat ciąg zdarzeń. Zbliża się czas rozliczeń za porażkę.

Zakochana w prezesie Kaczyńskim Jadwiga Staniszkis apelowała wczoraj aby partia poszukiwała błędów bez konsekwencji w postaci uszczuplania kadry. Trudno mi jednak wyobrazić sobie prezesa który pogodzi się z faktem że największym nieszczęściem PiS jest on sam, a swojej frustracji za porażkę nie wyładuje na współpracownikach.

Przechodzili to już Adam Zalewski i Kazimierz Ujazdowski, przechodziła Joanna Kluzik - Rostkowska wespół z Pawłem Poncyliuszem, nie wiem czy przejdzie też Adam Hofman ale on sam zapobiegawczo już tydzień temu, zaraz po ogłoszeniu wyników, oddał się do dyspozycji szefa partii. Plotki mówią też o wewnętrznym wyłomie i powstaniem w partii frakcji tzw. ziobrzystów. Jej liderzy – Ziobro i Kurski są oskarżeni o prowadzenie kampanii niezgodnej z oficjalną linią partii. Sami też są ponoć niezadowoleni że popierani przez nich kandydaci dostali nieciekawe miejsca na listach w nieciekawych okręgach.

Blady strach padł na liderów tegorocznej kampanii PiS. To partia której lider nie znosi porażek a jego taktyka uszczuplania po nich kadry jest podyktowana emocjami a nie zdrowym rozsądkiem. Całość zostaje zawsze potem ochrzczona mianem wewnętrznej konsolidacji, która w istocie jeszcze bardziej centralizuje partię wokół osoby prezesa.

Jacek Żakowski twierdzi że PiS jest już martwy tylko jeszcze o tym nie wie. Przewiduje rozpad partii, ale nie wieszczy zniknięcia ze sceny jej polityków, uważając że spora grupa mogłaby jeszcze zaistnieć w innych formacjach. Na chwilę obecną ciężko jest przewidzieć dalszy rozwój wydarzeń. Nie da się ukryć że PiS ma problem z prowadzeniem kampanii na skalę na tyle wysoką że pozbycie się kilku osób jej nie rozwiąże.

W PiS jest oczywiście jedna linia polityczna i jest to ta którą wskazuje prezes. Jego wewnątrzpartyjna dydka tura nie dopuszcza składania wniosków racjonalizatorskich, bo są one odbierane jako krytyka jego samego. Nie ma zatem możliwości aby cokolwiek w PiS w najbliższym czasie się zmieniło. Rodzi to szansę na powolny rozpad tej patologicznej partii, bo stojący dalej od prezesa w końcu będą mieli dość nieustannych porażek i ciągłych zapewnień że lepsze czasy w końcu nadejdą.

Czy szansa ta zostanie przemieniona w działania? Porażka PJN’u może spowodować że nie, a przynajmniej że nieprędko. Jednak z czasem doświadczenia tej frakcji będą odchodzić w zapomnienie a porażki PiS jak następowany po sobie, tak następować będą nadal. PiS jest na najlepszej drodze do samo destrukcji a jej politycy mogą niedługo zacząć uciekać z tonącego okrętu.

poniedziałek, 10 października 2011

Po raz ósmy


Skończyła się kampania, skończyły się wybory no i znów nie udało się uniknąć nieuniknionego. Nie pomogły nawoływania do końca wojny polsko-polskiej, chwytliwe hasło i aniołki Kaczyńskiego. A sondaże, którymi dysponował sztab PiS, w których rzekomo kilkakrotnie miał być numerem jeden zostały wczoraj dotkliwie skorygowane. Fakty są brutalne – Kaczyński ponosi ósmą z rzędu porażkę wyborczą. I co?

I nic. Tak jak przed czterema laty, Kaczyński zaczął wystąpienie od chrzanienia o jakimś froncie któremu oni nie dali rady, tak wczoraj zasugerował że rząd w zasadzie będzie skupiał się na walce z jego ugrupowaniem. On nie rozumie i już nie zrozumie że rząd ma ważniejsze sprawy na głowie niż zwalczanie jego i jego bandy psychopatów.

Porażka jest dotkliwa. Może nie jest tak spektakularna jak porażka SLD ale będzie frustrująca dla PiS. A to dlatego że pokazuje że jakiejkolwiek taktyki by oni nie zastosowali to wyścig kończą na drugim miejscu. Takie poczucie bezsilności może powodować frustrację co najlepiej widać po osobie samego prezesa, który już dawno pod jej wpływem stracił zdolność trzeźwego myślenia.

Stan ten pogłębiany jest tym że Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego co powinien zmienić w partii, aby ta miała szanse na zwycięstwo, choć głośno o tym nie mówi. I tak naprawdę po nieudanej próbie oszukania Polaków, podejmuję idiotyczną wręcz próbę przekonania siebie że tak nie jest – że jedyną szansą na zmianę wyniku PiS jest zmiana jej lidera. Skoro nie skutkowała ostra kampania nienawiści, nie skutkowała zakłamana kampania oparta na kłamliwej zmianie wizerunku, nie skutkowała kampania oparta na atakowaniu rządu i obwinianiu go za Smoleńsk i inne nieszczęścia to ze sporą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć że kolejne pomysły również zmiany na pierwszych dwóch miejscach podium nie przyniosą.

Można to porównać do próby czasowej przejazdu samochodem po wybranym torze. Z okrążenia na okrążenie zazwyczaj kierowca jedzie coraz pewniej i coraz szybciej. W końcu jednak osiąga swój najlepszy przejazd a kolejne próby są gorsze lub co najwyżej takie same. Nie wyklucza to możliwości poprawy swojego rekordu o jeszcze drobne ułamki sekund, ale wymaga to wielu kolejnych prób i czasu na nie poświęconych. Mówiąc krótko rezultaty są nikłe a nakład kosztów ogromny. Wówczas, trzeba zmienić albo technikę jazdy (czyt. kampanię), albo samochód (czyt. partię), albo kierowcę (czyt. wiadomo kto). Technikę jazdy Kaczyński zmieniał już kilkakrotnie, samochodu nie zmieni bo PiS to jego dzieło w które włożył ogrom pracy i nie ma zamiaru z niego rezygnować.

Czy zmieni kierowcę? Na pewno nie w najbliższym czasie. Podejmie jeszcze niejedną próbę odwrócenia sytuacji na szczycie. Nie chce się pogodzić z faktem że on swój najlepszy czas przejazdu już wykręcił. Grono wyborców jego partii, w takim kształcie jaki ma ona obecnie, jest już nasycone. Jego twardy i zmobilizowany elektorat stanowił około 30% głosujących i nie przeskoczy tego wyniku. Kaczyńskiego przy walce trzyma przekonanie że Polsce potrzebna jest prawica. Co do tego nikt nie ma wątpliwości, ale taka prawica jak ta obecna nie ma szansy na zwycięstwo bez drastycznych zmian.

Kaczyński nie chce odchodzić. Po pierwsze dlatego że byłby to swoisty walkower i przyznanie że znienawidzony Donald Tusk jednak jest lepszy. Po drugie dlatego że Kaczyński wie że jego odejście to jedyna szansa dla partii której jest współzałożycielem, boi się jednak że gdyby zdecydował się na taki krok to w następnych wyborach mógłby dostać dowód na to że w tym jedynym przypadku miał rację.

środa, 14 września 2011

Kaczyńskiego jest dwóch



Przed chwilą dotarła do mnie informacja że prezes Kaczyński wystosował list do Tomasza Adamka w którym pragnie pogratulować bokserowi serca do walki. W ten sposób prezes PiS dal dowód swojej, nie mającej granic, bezczelności.

I nie przesadzam pisząc o bezczelności. Człowiek, który nie miał odwagi stanąć do debaty z premierem Tuskiem, który boi się jakiejkolwiek dyskusji dziś pisze coś o zwycięstwie pomimo poniesionej porażki.

Nie ma wątpliwości , że Adamkowi należą się wielkie brawa i ogromne słowa uznania. Popularny Góral pokazał klasę. Stając do walki z mocniejszym, silniejszym, lepszym i bardziej utytułowanym rywalem, pokazał, mówiąc językiem potocznym, że ma jaja. Na te brawa i gratulacje Adamek zasłużył i dziś faktycznie może być dumny z tego co osiągnął.

Słowa uznania płyną z różnych stron, także politycy są pod wrażeniem polskiego boksera. Ale gratulacje z ust prezesa PiS który nie ma odwagi na pojedynek wyborczy, są mocno nie na miejscu. Powiem więcej, są śmieszne. Jarosław Kaczyński, będąc największym tchórzem sceny politycznej, ma czelność mówić o odwadze i woli do walki. Cały ten obraz jest żałosny i pokazuje jak słabym graczem jest prezes PiS.

On sam oczywiście tego nie dostrzega. Żyjąc niezmiennie w przekonaniu że posiada monopol na rację i prawdę, nie zauważa jaki obraz swojej osoby stwarza. Jednakże nie od dziś wiadomo że w tajemniczej siedzibie na Nowogrodzkiej panuje dziwny zwyczaj zapominania tego co się wcześniej robiło i mówiło.

Przykładów hipokryzji i dwulicowości jest tyle że każdy czytelnik mógłby wskazać jeden i każdy byłby inny. Na ten temat można by napisać książkę która objętością dorównywałaby encyklopediom PWN.

Szukać daleko nie trzeba, można się odwołać ponownie do dnia dzisiejszego. Krytyka ministra Rostowskiego ze strony prezesa Kaczyńskiego również nie ma racji bytu. Fakt, wypowiedź ministra jest mocno kontrowersyjna i będzie powodem do szerokiej dyskusji. Wypowiedź ta jest o tyle niefortunna że wypowiedziana na forum europejskim.

Kaczyński cierpi na zaawansowaną amnezję ale mimo to chciałbym aby spróbował sobie przypomnieć kto jakiś czas temu zaproponował aby pieniądze które idą na dopłaty dla rolników przeznaczyć na budowę europejskiej armii. Z drugiej strony zdaję sobie jednak sprawę że nawet jak prezes już zauważy że osoba która wysunęła ten idiotyczny postulat i osoba która dziś krytykuje ministra za słowa o wojnie i zielonej karcie, to w istocie ta sama osoba, to nawet wówczas prezes nie zachowa się honorowo i nie przestanie non stop pokazywać swojego dwulicowego oblicza

poniedziałek, 5 września 2011

Kontynuacja tradycji


Informacja o tym że posłanka PiS ręczy za człowieka, delikatnie mówiąc, mającego już niejednokrotnie konflikty z prawem nie jest dla mnie ani zaskakująca ani tym bardziej bulwersująca. PiS bowiem już od dawna nie jest dla mnie partią polityczną lecz zorganizowaną grupą przestępczą. Beata Kempa udowodniła natomiast że dumnie brzmiąca nazwa tej grupy – Prawo i Sprawiedliwość to w rzeczywistości wyłącznie żart.

Wszystko oczywiście w imię obrony demokracji. Beata Kempa, jak sama stwierdziła, zrobiła to bo obawia się powrotu praktyk rodem z komunizmu. I w ten jej paniczny strach jestem skłonny nawet uwierzyć, bo z tego strachu postradała zmysły.

Piotr S. znany powszechnie jako Staruch jest człowiekiem o niekoniecznie nienagannej reputacji. Zwąc się kibicem Legii zasłynął z prowokowania i udziału w bójkach i rozróbach stadionowych, poza stadionami też nie zawsze było mu z prawem po drodze. Za ostatnie wybryki grozi mu 12 lat więzienia, prokuratura chce mu postawić zarzuty napaści i pobicia.

Posłanka jednak stara się tego nie dostrzegać, dla niej ważne jest że człowiek ten został aresztowany w czasie gdy kibice Legii wywieszali transparenty z hasłami nieprzychylnymi premierowi. Nie zwraca uwagi że zarzuty postawione Staruchowi dotyczą zupełnie czego innego. PiS’owska propaganda Prezesa sprawiła że zdolność Kempy do racjonalnego myślenia została bezpowrotnie utracona.

Nie ma sensu wypisywanie tu wszystkich przestępstw i wykroczeń w których Piotr S. maczał palce. Natomiast robienie z niego ofiary, domniemanej i ubzduranej w PiS’owskich głowach wojny rządu z wolnością słowa, uważam za totalne pomylenie. Nazywanie zwykłego przestępcy ofiarą walki politycznej z obywatelami (co już jest dowodem PiS’owskiego urojenia) jest dla mnie jak nazywanie terrorystów zabijających ludzi bojownikami o wolność.

PiS’owi całe to zdarzenie wizerunku nie nadszarpnie bo i bez tego są w Polsce synonimem wszystkiego co najgorsze. Potwierdza też teorię że dla nich nie ważne jak, ważne żeby się o nich mówiło. Po tym jak trzymali sztamę z ludźmi pokroju Leppera, Giertycha czy Andrzeja Kryże nie powinno dziwić że od dziś trzymają sztamę ze zwykłym przestępcą.

niedziela, 4 września 2011

Winni? Niekoniecznie


Postawienie przed Trybunałem Stanu duetu Kaczyński – Ziobro to temat mocno kontrowersyjny. Powstają pytania, po pierwsze czy to konieczne, po drugie czy w ogóle warto. Jest to krok ryzykowny, bo nie tylko będzie tematem do burzliwej dyskusji teraz, ale przede wszystkim będzie mocno wykorzystywany już po decyzji Trybunału.

Pomijając już fakt że może być to spektakl na długie lata. Podobnie jak ciągnące się latami procesy Kiszczaka i Jaruzelskiego oskarżonych o wprowadzenie stanu wojennego. Przekładane rozprawy, pogarszający się stan oskarżonych, brak mocnych dowodów – to tylko niektóre z powodów takiego stanu rzeczy. Nie wiem jak mocne dowody ma Ryszard Kalisz, który pomysł postawienia dwójki z PiS wysunął. Wiem natomiast że udowodnienie im winy będzie procesem trudnym.

Podobnie jak w przypadku stanu wojennego, zarówno Kaczyński jak i Ziobro odpowiadać mają za stworzenie systemu który w konsekwencji doprowadził do śmieci byłej posłanki Barbary Blidy. I co do pierwszej części to nie ma wątpliwości. To Kaczyński, Ziobro i inne oszołomy (jak ś.p. Wasserman) stworzyli państwo Policyjne zwane IV RP. Było to państwo w którym panowała dyktatura braci Kaczyńskich, a system był tak stworzony by Państwo stało się wrogiem dla własnych obywateli. Wyjątek stanowili osobnicy otwarcie popierający władzę. Symbolem tamtego, nie istniejącego już państwa był wjazd służb na chatę punkt 6 rano, razem z drzwiami, skucie „podejrzanego” kajdankami i późniejsze przeprosiny za pomyłkę.

No dajmy na przykład takie zatrzymanie Tymochowicza. Władza, chcąc dokopać się do sekretów kampanii Leppera zatrzymała wyżej wymienionego pod pretekstem że może być on w posiadaniu treści pornograficznych z dziećmi w roli głównej. Scenariusz standardowy, spektakularne zatrzymanie, zabezpieczenie tzw. „dowodów” a na koniec oświadczenie że nastąpiła pomyłka. Jako że taka sytuacja miała wcześniej już miejsce kilkakrotnie, z udziałem równych „podejrzanych” na nikim nie zrobiło to wrażenia. Warto wspomnieć że takie imprezy odbywały się oczywiście na koszt obywateli.

W przypadku zatrzymania Blidy też istniały oczywiście „powalające dowody winy”. Tym razem jednak scenariusz wymknął się spod kontroli. Do zatrzymania z wiadomych względów nie doszło, doszło natomiast do ogólnonarodowej dyskusji nad sposobem w jaki władza szykanuje obywateli. I na tym swój wniosek opiera Ryszard Kalisz. Pomija on jednak dość ważny fakt. Otóż sytuacja w której posłanka, podczas zatrzymania, strzela sobie w klatkę piersiową w obecności funkcjonariuszki, pozwala sądzić że jednak miała coś na sumieniu. Ciężko będzie też udowodnić że winę za tę śmieć ponoszą Kaczyński oraz Ziobro, bo zatrzymania, mimo że owiane złą sławą, odbywały się jednak z zachowaniem wszelkich, przewidzianych prawem procedur.

Nie chodzi o to że z dnia na dzień mi się odwidziało i chcę oczyścić ową dwójkę z zarzutów. Jestem daleki od tego by obu panów bronić i bardzo chciałbym aby ponieśli konsekwencje za swoje dyktatorskie rządy. Zdaję sobie jednak sprawę że udowodnienie im winy przed Trybunałem Stanu będzie ciężkie, a wyrok uniewinniający będzie porażką. Mam bowiem świadomość jak taki wyrok zostanie przedstawiony przez samą dwójkę oszołomów i ich PiS’owskie zaplecze, lepiej… widziałem już podobny cyrk po przedstawieniu przez Czumę wniosków z prac komisji do spraw nacisków.

Jeżeli do takiej sytuacji dojdzie zacznie się oczywiście od zdań z cyklu „a nie mówiłem?”. Obaj panowie będą wskazywać że od początku byli przekonani o swojej niewinności i że nie mają sobie nic do zarzucenia. Ponieważ znam ich urojony sposób myślenia następnym krokiem będą oczywiście zarzuty. A zarzucać się będzie SLD i PO (po wyborach chce poprzeć wniosek) walkę z tymi którzy „stali na straży prawa”. Będzie się chrzanić że Państwo nie broni obywateli ale bronią tylko swoich interesów i interesów wpływowych grup. Będzie się w końcu gadać że jest to jawna walka z opozycją której liderów chce się oczernić… Nie będę dalej wypisywał przykładów, bo wachlarz durnot jakie w takiej sytuacji będą się pojawiać z ust polityków PiS jest nieograniczony. Chcę natomiast aby jeszcze raz, poważnie zastanowić się czy wniosek do Trybunału ma realne szanse zakończyć się werdyktem obwiniającym Kaczyńskiego i Ziobrę o wprowadzenie systemu wrogiego obywatelom. Jeżeli nie, to wniosku składać nie warto, bo nie warto dawać tym dwóm psychopatom satysfakcji.

czwartek, 1 września 2011

Zlekceważyliście mnie


TVN 24 właśnie otrzymał odpowiedź od Adama Hofmana na wysłane przez telewizję zaproszenie do jutrzejszej debaty. Rzecznik PiS stanowczo odmawia udziału w niej jakiegokolwiek z członków partii, jednocześnie ponownie proponując produkt debato podobny w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej.

Oficjalne uzasadnienie jest takie że PiS nie chce brać udziału w debacie która ma w rzeczywistości być jedynie kłótnią. Zapiera się że chce dyskusji merytorycznej. Ja jednak widzę to inaczej

Zacznę może od tego że już gimnazjum na lekcjach wiedzy o społeczeństwie porusza się temat roli mediów w demokracji i nie ulega wątpliwości że jest to temat na niejedną pracę doktorską. PiS jednak roli tej nie rozumie i wydaje się że chyba już nie zrozumie.

Pozwolę sobie powtórzyć argumenty których używałem, pisząc jeden z komentarzy na blogu „Matka Kurka” gdy dyskutowało się o tak zwanym „bojkocie TVN’u”. Była to zorganizowana akcja w której wszyscy posłowie PiS mieli kategoryczny zakaz udzielania wywiadów dziennikarzom tej stacji.

Dziś sytuacja jest analogiczna. Zbliżają się wybory i w związku z tym społeczeństwo chce wiedzieć co partia X czy Y planuje po wyborach zrobić w kraju aby mnie jako obywatelowi było lepiej niż jest obecnie. Wiadomym jest że nie jest możliwe abym spotkał się osobiście z kandydatami celem wysłuchania ich programu. I tu właśnie pojawia się rola mediów.

Dziennikarz który prowadzi debatę przedwyborczą nie występuje tam tylko jako on sam, ale występuje też jako mój reprezentant, jako widza TVN. Pytania które zadaje są zadawane w imieniu wyborców którzy mają prawo wiedzieć co dany jegomość sądzi na temat ten czy inny i co proponuje zmienić. Adam Hofman nie wysyłając na debatę przedstawiciela PiS nie zlekceważył pani Kolendy-Zalewskiej, która debatę poprowadzi. On zlekceważył widzów stacji TVN czyli swoich potencjalnych wyborców. Pracownicy stacji wysyłali kilkakrotnie zaproszenie i za każdym razem otrzymywali odpowiedź odmowną. Nie będę dłużej opisywał tego paranormalnego zjawiska. Powiem krótko: PIS MNIE OLAŁ, olał mnie jako wyborcę, nie przyszedł na spotkanie z reprezentującą mnie dziennikarką.

Nie trzeba oczywiście mówić że jest to nie tylko tchórzostwo ale i jawne poddanie się bez walki. Można być pewnym że wątek PiS w debacie się pojawi i pojawią się zarzuty wobec tej partii. PiS nie będzie mogło się bronić bo jak ma się bronić skoro PiS tam nie ma. Ale ani Hofman, ani Kaczyński tego nie rozumieją, ich zdaniem to oni są górą bo nie pokazali się na „jarmarku” gdzie nic merytorycznego się nie pojawi.

Bzdura. Uciekli i spanikowali. Nie starczyło im odwagi żeby zaprezentować swoje poglądy na problemy służby zdrowia bo taki jest temat jutrzejszej debaty. Skoro więc nastawienie PiS do społeczeństwa jest byle jakie, niech później nie dziwi się że to samo społeczeństwo zapewni PiS byle jaki wynik wyborczy.

sobota, 27 sierpnia 2011

Polska już nie najważniejsza ale zasługuje na więcej


Dziś we Wrocławiu mieliśmy okazję poznać hasło wyborcze z jakim PiS zamierza „odzyskiwać władzę”. Wyświechtane, populistyczne, nudne i w końcu kiepskie – wiele jest określeń które mogą posłużyć jego określeniu. Mało też powiedzieć że działania PiS z ostatnich 6-7 lat pozwalają, z dużą dozą prawdopodobieństwa, mówić że to oczywiście tylko słowa i to puste słowa.

W roku ubiegłym Jarosław Kaczyński też miał podobne hasło. Na okres i potrzeby kampanii uznał że Polska jest najważniejsza. Ponieważ Polacy nie dali się nabrać, znów najważniejsze stały się kompleksy Prezesa i jego chęć dorwania się do władzy za wszelką cenę.

Polska zasługuje na więcej jest też hasłem bez pokrycia. Brzmi jak stworzone na okoliczność ostatnich wydarzeń. Ponieważ parę dni temu sąd stwierdził że PiS kłamie twierdząc że Polska nie jest w budowie a rząd nic nie robi, to PiS uznało że spróbuje zażartować że jest w stanie dać Polakom więcej. Myślę że Ci znów nabrać się nie dadzą.

Słysząc że Polska zasługuje na więcej z ust Kaczyńskiego nachodzi mnie oczywiste pytanie: więcej czego? Więcej awantur, więcej afer, więcej podsłuchów, więcej Smoleńska, czy więcej Giertycha w Ministerstwie Oświaty? I z każdym takim pytaniem nachodzi mnie refleksja że jednak nie, Polska nie zasługuje na więcej, a na pewno nie na więcej w wydaniu PiS.

Zgoła inne są przemyślenia Kaczyńskiego. Prezes jest przekonany że jego partia idzie po zwycięstwo. Ciekawa diagnoza sytuacji gdy sondaże dają PiS wynik w okolicach dwudziestu procent. Kampanię oprze na Smoleńsku, a jak się nie uda to znów powie najwyżej że był naćpany silnymi lekami uspokajającymi.

PiS znajduje się na równi pochyłej w sytuacji niezręcznej gdzie twórcy kampanii prezydenckiej Kaczyńskiego znajdują się już poza partią i nie trzymają już jej strony (słowa Poncyliusza po wspominanym wcześniej wyroku, czy atak Kamińskiego na PiS podczas awantury w PE przy okazji przejmowania przez Polskę prezydencji, Rostkowska będzie „jedynką” PO w Rybniku). Hasło to element kampanii, ale nawet najlepsze nie zmieni faktu że Kaczyński z prędkością Orient Expressu pędzi po ósmą z rzędu wyborczą porażkę.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Cienias


Propozycja debat telewizyjnych złożona w weekend przez Premiera to w zasadzie propozycja istnych pojedynków jeden na jeden, stanowiących poszczególne bitwy w wojnie w której partia rządząca jest pewna zwycięstwa. Pomysł niekiepski, z punktu widzenia wyborcy. Ale zgonie z porzekadłem, punkt widzenia tym razem również zależy od punktu siedzenia.

Z punktu widzenia na przykład SLD premier zapomniał o tym że na scenie politycznej istnieje coś więcej niż tylko dualizm PO-PiS, natomiast Eugeniusz Kłopotek stwierdził że Polacy na rządy jednej partii nie pozwolą.

Sami „zaproszeni” natomiast zagrozili że właśnie powstaje ośrodek programowy Prawa i Sprawiedliwości, gdzie zapraszani będą poszczególni ministrowie żeby „zdać sprawę”. Prezes PiS, który tak dumnie tą decyzję ogłaszał, najwidoczniej nie ma wykupionego pakietu telewizji kablowej, ponieważ nie zdaje sobie on sprawy że istnieją już takie kanały jak chociażby Comedy central, nastawione na emitowanie programów komediowych 24 godziny na dobę. Jeszcze bardziej komiczna jest poważna mina prezesa, który naprawdę wierzy że taka propozycja rozmowy może zostać przyjęta.

Widomym jest nie od dziś że wojnę najlepiej jest prowadzić na własnym terenie, który się zna. PiS w założeniu chciałby prowadzić ostrzał ministrów, przekonując ich że białe jest czarne. Wynika to oczywiście z traumy jaką prezes Kaczyński ma po ostatnich telewizyjnych show zwanych debatą, z nim samym w jednej z głównych ról.

Premier Tusk doskonale zdaje sobie sprawę że prezes kiepsko sobie radzi wywołany do tablicy bez możliwości konsultacji „własnego zdania” z Kurskim czy Brudzińskim. Sam Kaczyński też ma tego świadomość dlatego wolałby debaty uniknąć. Z drugiej strony unikanie debat to oczywiste skierowanie w swoim kierunku oskarżeń o tchórzostwo.

W związku z tym prezes zaproponował rozwiązanie w którym to on i jego klakierzy odpytują ministrów siedzących w siedzibie partii, najlepiej jeszcze w kajdankach. Na takie rozwiązanie oczywiście nikt nie przystanie i prezes będzie musiał w końcu zgodzić się na propozycję debaty publicznej w studiu telewizyjnym. Do tego potrzeba jednak czasu, ponieważ prezes jest za cienki aby zdobyć się od razu na taki krok.

środa, 6 lipca 2011

Mów za siebie...


Zażenowana mina Premiera w doskonały sposób oddaje emocje jakie towarzyszyły Donaldowi Tuskowi podczas gdy słuchał o wystąpienia jednego z europosłów, wywodzącego się z pewnej partii opozycyjnej w której cechą łączącą wszystkich jej członków jest bezmyślność. Ale nawet ta mina nie jest w stanie oddać poziomu wsypu jaki wspomniany już euro poseł narobił nie tylko sobie ale wszystkim Polakom.

Nie zamierzam po raz kolejny pisać że posłowie i euro posłowie PiS nie rozumieją znaczenia pojęcia kampanii wyborczej. Nie zamierzam pisać również że nie rozumieją że kampanię prowadzi się w kraju a nie poza jego granicami. Pisać również nie będę ze ci sami posłowie nie rozumieją że prezydencja Polski jest jej wielką szansą a oni swoimi wypowiedziami, takimi jak dzisiejsza, szansę tą obracają w zmarnowaną okazję. Ci posłowie są zbyt ograniczeni umysłowo aby to zrozumieć.

Napiszę natomiast o własnych odczuciach, jakie miałem oglądając przed chwilą wystąpienie Zbigniewa Ziobry jakim uraczył szanowny Parlament Europejski, a raczej kabaret jaki tam odstawił. Może w swoim mniemaniu były minister sprawiedliwości jest wielkim patriotą, który w taki sposób dba o interesy własnego kraju. Dla mnie jest włącznie pajacem, który zamiast do cyrku trafił do PE. Przypadkiem.

Ziobro zapomniał że w roli europosła jest reprezentantem Polski i jej interesów. Nie interesów własnych, Kaczyńskiego, PiS’u czy radia Maryja. Ma reprezentować tam Polskę i Polaków. A ja, jako obywatel Polski, sobie nie życzę żeby jakiś nieodpowiedzialny półgłówek robił mi wstyd na oczach całej Europy. Wypraszam sobie aby za granicą mówili o mnie że to ja jestem z tego kraju gdzie wpuszcza się prostaków na salony.

Żądam aby PiS i Radio Maryja natychmiast zaprzestały praktyk przez które później wstyd jest pokazać się gdziekolwiek za granicą. Jeżeli członkowie wyżej wymienionych organizacji potrzebują rozgłosu niech złożą mandat lub zrezygnują z członkostwa w Kościele, a następnie organizują sobie przypał na własną rękę bez angażowania w to prawie 40 milionów Polaków. Bo ja nie chcę być kojarzony później z czesanym w ząbek panem w okularach, który bezmyślnie powtarza bzdury za prezesem partii z której się wywodzi. Zwłaszcza że ja, ponieważ zależy mi na dobrej opinii Polski za granicą, tego pajaca nie wybierałem.

sobota, 25 czerwca 2011

Bezkarność Rydzyka


Konieczność interwencji MSZ’u aż w Stolicy Apostolskiej ukazuje problem nie tylko związany z jednym księdzem Rydzykiem, którego określanie mianem księdza i tak jest dla mnie pomyłką. Pokazuje jak wielkiego wpływu doczekał się w Polsce Kościół w ostatnich latach. Dziś księża mogą w zasadzie mówić co chcą bo w zasadzie są bezkarni do momentu aż formalnie nie łamią prawa. Demokracja gwarantuje wolność słowa nawet wówczas gdy ktoś ma do powiedzenia wyłącznie stek bezmyślnych bzdur.

Ostatnio po sieci krążył film z kazaniem jednego z polskich księży (bodajże z Podkarpacia) o wdzięcznym tytule „wiedz że coś się dzieje”, którego główny bohater wygłaszał swe dość osobliwe tezy. Film doczekał się wielu remake’ów, powstawały nawet piosnki elektro pod które podkładane były słowa ów księdza, Jednym słowem tamto kazanie które nie mogło budzić u zdrowo myślących nic więcej poza politowaniem posłużyło jako materiał do żartów i dowcipów

Nie wiem czy w nieodległej przyszłości powstanie podobny utwór technopodobny z Rydzykiem w roli głównej. Wiem natomiast że co prawda i tym razem można roześmiać się z politowaniem nad głupotą redemptorysty, jednakże tym razem problem jest znacznie bardziej poważny. Bo farmazony jakie raczył wygłosić wyżej wymieniony nie zostały wygłoszone wyłącznie w jednej prowincjonalnej parafii lecz w Brukseli, nie obejmują krytyką wyłącznie „ludzi noszących na głowie żel” lecz obrażają Państwo Polskie i co najgorsze mają poparcie wśród posłów największej partii opozycyjnej stojącej obecnie w opozycji do wszystkiego co państwowe i demokratycznie wybrane.

Wszelką krytykę dla słów Rydzyka posłowie PiS rozumieją tradycyjnie po swojemu, to znaczy jako zamach na wolność słowa, bądź też jako paniczne wypieranie się przez Rząd błędów. Ksiądz Rydzyk będzie zapewne barwną postacią zbliżającej się kampanii i nikogo nie trzeba przekonywać że stanie w niej oczywiście tam gdzie trzeba a nie tam gdzie stało zomo. Poseł Brudziński który jest najlepszym ucieleśnieniem głupoty PiS dziś wygłosił tezę że bardziej od słów księdza, Polsce szkodzą słowa Bartoszewskiego, Sikorskiego czy Tuska. Normalnie w tym miejscu większość ludzi kazałaby się posłowi trzepnąć w łeb i zastanowić nad tym co mówi. Ja jednak nie zamierzam tego robić, ponieważ we wspomnianym przypadku zachodzi uzasadnione podejrzenie że zamiast mózgu poseł ma orzeszek i wszelkie nakłanianie go do myślenia może spowodować że założy mi on sprawę o psychiczne molestowanie.

Zresztą komentowanie samych słów Rydzyka też jest bez sensu, bo ludzie myślący rozumieją że szkoda każdej linijki na komentarz do tak żałosnych słów, a ludzie którzy zgadzają się z wygłoszonymi przezeń teoriami już tacy pozostaną i nie zrozumieją że Rydzyk to psychopata. Bardziej warte komentarza jest to wszystko co działo się po całym zajściu. Kościół bezradnie rozkłada ręce twierdząc że nie jest to ich broszka, prawo oczywiście nie może nic tu zdziałać bo wolność słowa gwarantuje Konstytucja. Nie spodziewałbym się też jakiejś wyjątkowej interwencji ze strony Watykanu, a nawet jeśli takowa nawet miałby miejsce nie podejrzewam aby ksiądz Rydzyk ją respektował.

Rodzi się pytanie, co zrobić gdy osoba duchowna publicznie obraża własny Rząd oskarżając go o totalitaryzm i inne praktyki niezgodne z poszanowaniem praw demokratycznych. Niestety ale pozycja Kościoła w Polsce jest tak wysoka i tak ugruntowana że staje się on powoli instytucją nie do ruszenia. Ksiądz Rydzyk niestety, pomimo że po swoim Brukselskim cyrku powinien mieć zakaz publicznych wystąpień, może spać spokojnie bo nic w zasadzie mu nie grozi. Skandal jaki wywołał jest mu jeszcze bardziej na rękę. Za jakiś czas znów narobi Polsce wstydu i sytuacja taka będzie mieć miejsce tak długo jak długo redemptorysta będzie czuł za sobą siłę tysięcy naiwnych słuchaczek Radia Maryja święcie przekonanych że to co mówi jest, z definicji, prawdą objawioną.