Żeby zrozumieć co się stało należy uświadomić sobie kim
właściwie aktualnie pozostaje Andrew Duda. Otóż Duda jest preziem, a dokładnie
to preziem Państwa Polskiego. Oczywiście, zaraz ktoś się przyczepi, że powaga
urzędu, że wola suwerenu. Ale urząd nie ma tu nic do rzeczy, bo prezydent ma
działać w jak najlepszym interesie państwa, więc nazywanie prezydentem
człowieka, który po znajomości ułaskawia kryminalistów, jest jak nazywanie
gwałciciela charytatywnym dawcą miłości.
Skoro wiemy już, że Duda jest preziem to należy zapytać kim
jest Mariusz Kamiński, a potem udzielić sobie odpowiedzi, że Kamiński jest
kumplem prezia. Duda jest też zatem kumplem Kamińskiego i na tej zasadzie
kumpel kumplowi dupę ratuje. Nie dlatego, że go lubi, tylko dlatego że
nieuchronnie nadciągający przypał kumpla prezia, postawi w kłopotliwej sytuacji
także innych kumpli kumpla prezia, a w konsekwencji samego prezia również.
Wiadomym było, że sprawa Kamińskiego jest nie do odkręcenia
więc Jarosław zadzwonił we wtorek z rana do kancelarii prezia i zakomunikował
mu ,że trzeba trzasnąć ułaskawienie, bo po raz kolejny wyjdzie na jaw, że Prawo
i Sprawiedliwość to nazwa żartobliwa. No
to prezio przyparafował stosowny dokumencik i Kamiński nie stanowi już
zagrożenia wizerunkowego – przynajmniej oficjalnie.
Przy okazji komentowania sprawy, jakiś tam rzecznik prezia,
czy tam minister z jego kancelarii, zapewniał że prezio zapoznał się z aktami
sprawy, bo nie można od tak se kumplowi dać ułaskawienia nie zapoznając się z
materiałem. Sędzia prowadzący sprawę temu zaprzeczył i podkreślił że nikt z
ludzi prezia ani oczywiście on sam nie raczył się pofatygować do przejrzenia
dokumentacji sprawy. Prawda jest taka, że prezio przed podpisaniem świstka nie
przejrzał nawet materiału dotyczącego sprawy zawartego w internecie. On dostał
polecenie służbowe od Jarosława i w takiej sytuacji jakiekolwiek fakty
obiektywne nie mają żadnego znaczenia.
Tak jak wspomniałem, miało to wszystko oszczędzić PiS przed
kompromitacją wynikającą z udowodnienia Kamińskiemu winy. A sam Kamiński – ten
od początku sprawy pieprzył, że jest niewinny i dodawał, że pozwie każdego kto
nazwie go przestępcą .I słusznie, bo nazywanie przestępcy przestępcą nie może
mieć miejsca w przypadku kumpli prezia. Prezio też obstawał przy stanowisku, że
Kamiński jest niewinny, Jarosław to samo a skoro Jarosław to i cały PiS także.
Skoro więc wszyscy zainteresowani twierdzą, że Kamiński jest
niewinny, to jak to ciężkiej cholery można go ułaskawić? Jak można uniewinnić
niewinnego? Zdaję sobie sprawę, że jestem któryś z rzędu, który zadaje to
pytanie, ale jestem tym tak samo zaskoczony jak wszyscy poprzednicy i nurtuje
mnie po prostu ten paradoks. Prezio twierdził, że swoją decyzją uwalnia wymiar
sprawiedliwości od konieczności prowadzenia tej sprawy, gdy „oczywistym”
pozostaje, że jego fufel jest niewinny. Wyobraźcie sobie sędziów z
apelacyjnego, którzy z ulgą odetchnęli bo nie muszą już dalej prowadzić tej
durnej sprawy.
Sprawa wygląda dla prezia kiepsko, bo ciężko sobie wyobrazić
jak obciążające musiały być dowody winy Kamińskiego, skoro musiał on unieninnić
niewinnego kumpla przed zapadnięciem prawomocnego wyroku. Bo formalnie Kamiśnki
nie będzie już skazany, a skoro nie zdążono skazać go prawomocnie to oficjalnie
jest niewinny. Ale nieformalnie, skoro Jarosława i prezia dopadł taki pośpiech
przy ułaskawianiu kumpla, to wiadomo z góry że coś jest na rzeczy. Ludzie swoje
wyroki wydają niezależnie od organów, a w tej sytuacji banalna analiza zdarzeń
i ich szybkości sprawia, że Kamiński jest dziś winny zarzucanych mu czynów
bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
przestańcie pisać że prezydent go uniewinnił, bo to nie prawda, on go tylko ułaskawił. ułaskawia się tylko winnych. nie siejcie pisowskiej propagandy.
OdpowiedzUsuń