Posiłkując się cytatem z klasyki polskiej kinematografii,
wygląda na to, że Beacie Szydło „sufit na łeb się spadł” i w związku z tym
niezrozumiała ona zadania jakie zostało przed nią postawione. Miał przedstawić
kandydatów na ministrów do nowego rządu a zamiast tego przedstawiła kandydatury
na durnia roku – choć trzeba przyznać że dość mocne pod tym względem.
Zgodnie z zapowiedziami z kampanii miało być nowe. Tylko znowu
coś nie wypaliło i nowe jest tak stare, że aż oklepane. W składzie tzw. nowego rządu
będą wchodzić postaci, których gęby są już tak zgniłe od wiecznego wpieprzania
się na afisz, że z nudów można dostać torsji na sam widok. Szybko zatem looknijmy
na kilka z nich, żeby przygotować się na umysłowe uwstecznienie jakie nas
czeka, i nie nabawić się przy tym nudności i innych nieciekawych dolegliwości.
1.
Kandydat na ministra kultury, Piotr Gliński, w
polityce funkcjonuje głównie jako człowiek z tabletu – nieudana podróbka
człowieka z żelaza. Jest to generalnie pierwsza PiSowska zapchajdziura i służy
do wciskana wszędzie tam, gdzie potrzeba polityka który zgodzi się zrobić z
siebie błazna by nie musieli robić tego inni politycy tej partii. Swego czasu
zgodził się wystąpić jako kandydat na premiera technicznego ale kandydatura ta
wraz z całym przedsięwzięciem padła nawet szybciej niż bateria w laptopie
prezesa Kaczyńskiego.
2.
Kandydat na szefa MON, Antonii Marcierewicz – aż
dziwne, że nie dostał dodatkowo fuchy wicepremiera. Struktura rządu
przedstawiałaby się wówczas tak, że Szydło działałaby jako premier faktyczny,
wspomniany Gliński dalej byłby znany jako premier techniczny i byłby też Macierewicz,
czyli premier pirotechniczny. Generalnie jest to zwyczajny głupek, który
wszędzie znajdzie dowody na spisek. Wykazał ponad wszelką wątpliwość, że na
pokładzie tupolewa znaleziono składniki pasty do butów więc ewidentnie mieliśmy
do czynienia z zamachem. Zachowanie samolotu pasażerskiego imituje przy użyciu
parówki a gdy komuś spadnie jajko na ziemie i pęknie skorupka, pyta czy przy
tej okazji było słychać wybuch. Prawdopodobnie zaraz po zaprzysiężeniu wynajmie
lawetę i pojedzie do Rosji odebrać wrak prezydenckiego samolotu.
3.
Kandydat na Ministra Spraw Wewnętrznych, Mariusz
Błaszczak jest od lat naczelnym klakierem prezesa. Jest fenomenem w skali
światowej, bo jako jedyny homo sapiens na ziemi nie potrzebuje mózgu do życia.
Sam nie wie jakie ma poglądy w jakiejkolwiek kwestii i dlatego zawsze przed
wywiadem w telewizji musi podskoczyć do prezesa zapytać co sam myśli na aktualnie
ważne tematy.
4.
Kandydat na Ministra nauki i szkolnictwa
wyższego, znaczy się Jarosław Gowin dostał ten resort tylko dlatego, że ministerstwo
burdeli zwyczajnie nie istnieje. Trudno bowiem o bardziej sprzedajną polityczną
ladacznicę od tej szui. Odsunięty od roli ministra sprawiedliwości w poprzednim
rządzie wyniósł się w cholerę i założył własną partię, która była tak świetna
że nawet jej nazwy nie pamiętam. Kiedy skapnął się że jego ugrupowanie nie ma
szans na cokolwiek postanowił zawrzeć przymierze z bandą prawicowych gnoi pod
przywództwem J. Kaczyńskiego, których oczywiście wcześniej krytykował. Nie posiadający
honoru człowiek zero, który pójdzie pod rękę z każdym szczylem byle się dorwać
do koryta.
5.
Kandydat na Ministra Sprawiedliwości, Zbigniew
Ziobro vel dyktafon. Człowiek który nie rusza się z domu bez podręcznego
sprzętu nagrywającego. Specjalizuje się w organizowaniu konferencji prasowych,
na które wszystkie nie starcza nigdy czasu antenowego. Umie dobrze zorganizować
spektakularną akcję zatrzymania cenionego lekarza, którego potem bezpodstawnie
oskarży o mordowanie ludzi, a na koniec zmusi państwo do wypłacenia z budżetu
ogromnego odszkodowania w wyniku przegranego procesu o zniesławienie i fałszywe
oskarżenie. Jest ulubieńcem elektoratu 80+ dzięki reklamie jaką na swojej
antenie, robi mu zakochany w nim Tadzio Rydzk.
6. Koordynator służb specjalnych, Mariusz Kamiński,
prezentowany jako korupcja killer. W rzeczywistości zasłynął w poprzedniej
kadencji jako mentor agenta Tomka i jemu podobnych. Kierowana przez niego
PiSowska policja polityczna stała się jednym z symboli tamtych dwóch lat
rządów. Facet który lubi
nasłać jakiegoś tępego gamonia do zrobienia prowokacji na będącej w kłopotach
finansowych posłance partii konkurencyjnej, po czym wysłać gamonia na emeryturę
a samemu pierdzielić coś ze przestępstwo i pogwałcenie prawa. Niemniej jednak wyrok, który sam otrzymał nie zmusza go w jego mniemaniu do usunięcia się byle
dalej stąd.
No i takie właśnie nowe ma być to nowe. Różnica między nowym
a starym jest taka, że nowe jest starsze o dziesięć lat od starego, ale wciąż o
dziesięć tysięcy lat umysłowo zacofane. Powstanie rząd stworzony z bandy niedojdów,
która w pierwszej próbie z trudem wytrzymała dwa lata, zdążyła narazić na
śmieszność siebie, państwo jego organy. Ludzie przeze mnie wymienieni mają na
koncie takie „sukcesy” jak narażenie na śmierć polskich agentów wywiadu,
poprzez opublikowanie ich nazwisk w internecie, spektakularne zatrzymania osób
z kręgów polityki i biznesu, które zawsze okazywały się być fałszywymi
oskarżeniami, za które trzeba było płacić odszkodowania z publicznych
pieniędzy, stworzenie państwa, którego symbolem stało się walenie do drzwi i
ich wyważanie o czwartej rano, ośmieszenie organów ścigania i wymiaru
sprawiedliwości i wiele innych nietuzinkowych akcji, za które w każdym
normalnym państwie byliby dożywotnio spaleni.
Latający cyrk Monty Pythona to byli przy nich poważne chłopaki...
OdpowiedzUsuń