Startuje okres wyborczy 2014/15 – jutro pierwsze stracie.
PiS po raz kolejny będzie podejmował próbę powrotu do gry, w której od 2007
jest wiecznie drugi. Sondaże nie napawają ich nadzieją na powodzenie tej misji.
I mimo, że ostateczny wynik jest jeszcze nieznany, to ewentualne kozły ofiarne
już są. Sami zgłosili się do tej roli.
Od wyjścia na jaw afery zwanej madrycką, Kaczyńskiemu
starczyło czasu by wywalić z partii trójkę bohaterów, ale czasu na odlepienie
ich metki od logo swojej partii czasu było zdecydowanie za mało. Cała ta
trójca, w szczególności Hofman tak mocno zostali skojarzeni z tą partią, że
oderwanie ich w świadomości obywateli będzie również wymagać czasu. Zdaje sobie
z tego sprawę prezes, dlatego nakazał pozostałym, by w każdym wywiadzie i
wypowiedzi podkreślali, że byli już posłowie zostali ukarani surowo i
natychmiastowo. Reszta pozostaje przemilczana.
Niemniej konkurenci dbają o to by wyczyny ex pisiorów
zajmowały możliwie najwięcej czasu antenowego w dziennikach i programach
telewizyjnych. Jest to oczywiste, bo czemu nie zwalczać konkurenta skoro ten
sam się podkłada. Ale cała ta sytuacja to także doskonała zasłona dymna dla
pozostałych partii zasiadających w parlamencie, do zminimalizowania
konieczności wyjaśniania własnych wybryków – politycznie i sondażowo
niekorzystnych.
Afera taśmowa nie wzbudza już takich emocji, o Rywingate
praktycznie już się nie pamięta. A malwersacje przy zaliczkach na podróże są
świeże, więc można by powiedzieć, że jako kontrargument w kampanii, mają
większą siłę przebicia. Z tego powodu, Kaczyński jest teraz w mocnej defensywie.
Nie może on użyć dotychczas stosowanych zagrań ponieważ od razu przypomniano by
mu, która partia na chwilę obecną jest na mocno cenzurowanym.
Próba powoływania się na „wątpliwe prawnie” działania innych
partii naraziłoby na potężny szwank i tak już mocno nadszarpnięty wizerunek
PiS. Pojawiły by się od razu wypowiedzi, podkreślające że PiS nie ma prawa wytykać
czegokolwiek innym skoro sam trzymał w szeregach wyłudzaczy. Kolejnym etapem
byłyby sugestie, że skoro PiS nie widzi belki w swoim oku, to może cała szopka
z wyrzuceniem posłów była grą na pokaz, aby nikt nie zarzucił PiS bierności w
działaniu. To w oczywisty sposób prowadziłoby do wniosku, że prezesowi nie
przeszkadzają grube przekręty, interesuje go tylko wizerunek partii. W końcu
konkluzja prowadziłaby do stwierdzenia, że w PiS miejsce dla oszustów jest,
byle by ich oszustwa nie wychodziły na jaw.
PiS może jutro doznać czegoś na kształt syndromu czerwonej
kartki. Posłowie zagrali nieczysto, więc zostali wyrzuceni. I choć są to kary
indywidualne to konsekwencje ponosi cała drużyna, która teraz musi grać w
osłabieniu. A w jutrzejszym meczu wyborczym, to osłabienie może okazać się
kluczowe, zwłaszcza że rywale nacierają dość mocno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz