Szukaj na tym blogu

Powered By Blogger

czwartek, 15 lipca 2010

Kaczyński próbuje odwrócić kota ogonem


W ostatnich dniach, po kilku tygodniach ciszy, jak burza powrócił temat tragedii Smoleńskiej. Prezes Kaczyński tłumaczył że nie chciał tego tematu poruszać w trakcie kampanii ale teraz kampania się skończyła a on sam domaga się prawdy o tym co stało się tamtego feralnego dnia. To wersja oficjalna. Rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej zagmatwana a przede wszystkim zdecydowanie bardziej niewygodna dla prezesa PiS.

Usilne szukanie winnych po stronie rządowej, pokrętne tłumaczenie że gdyby nie działania rządu to prezydent mógłby lecieć z premierem w środę, oskarżenia o „zbrodniczą politykę” i zaniechanie przetargu na zakup nowych samolotów, to próba odwrócenia uwagi od coraz bardziej zarysowującej się wersji zdarzeń która jasno wskazuje kto mógłby być w rzeczywistości winny wypadkowi.

Zaraz po tym jak doszło do katastrofy, w mediach, co oczywiste, zaczęła się lawina komentarzy. Eksperci ds. lotnictwa oraz byli piloci zgodnie twierdzili że lądowanie w takich warunkach to było niemal mission imposible a próba podjęta przez pilotów graniczyła z szaleństwem. Próbując znaleźć wówczas odpowiedź co skłoniło pilotów do podjęcia tak ogromnego ryzyka natychmiast przywołana została sytuacja z Tibilisi gdy to ś.p. prezydent Lech Kaczyński starał się wymusić na dowódcy załogi lądowanie w stolicy Gruzji. Gdy ten odmówił prezydent pogroził mu sankcjami mówiąc że po powrocie „trzeba będzie z tym zrobić porządek”. Wiedząc że prezydent był już w momencie podjęcia próby lądowania w Smoleńsku spóźniony, oraz o tym że prezydent był już wcześniej zdolny naciskać na pilotów, niektórzy ludzie zaczęli snuć teorię że dowódca załogi podjął decyzję o lądowaniu pod wpływem presji ze strony Głowy Państwa.

Powyższa wersja to były oczywiście tylko spekulacje nie potwierdzone na początku przez żadne dowody a oparta jedynie na domysłach. Ale nie na długo, bo po kilku już dniach pojawia się w mediach informacja że w ostatnich chwilach lotu w kabinie pilotów znajdował się gen. Andrzej Błasik. Spośród wielu teorii po co się tam znalazł, jedną z najbardziej popularnych stała się wersja że został tam wysłany przez Aleksandra Szczygłę bądź przez samego prezydenta Kaczyńskiego. Wielu ekspertów, lotników, pilotów ale także psychologów, nie ma wątpliwości że sama obecność generała w kabinie już powodowała presję na pilotach że koniecznie muszą wylądować. Pojawienie się w kabinie generała mocno kojarzonego z prezydentem Lechem Kaczyńskim stało się zatem bardzo poważną przesłanką by sądzić że naciski ze strony Głowy Państwa jednak miały miejsce. Po odszyfrowaniu drugiego nieznajomego głosu z kabiny pilotów i potwierdzeniu że był to głos Mariusza Kazany, a także jego słowa: „Na razie nie ma decyzji prezydenta co dalej robić”, „Wkurzy się, jeśli jeszcze…”, sprawiły że teoria ta została jeszcze bardziej umocniona.

Tyle na ten temat wiadomo było do wczoraj. Po ujawnieniu informacji że dowódca załogi, kpt. Arkadiusz Protasiuk miał powiedzieć „jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)” rozwiała jednak wiele wątpliwości. Informacja ta co prawda ma na razie charakter nieoficjalny, ale wszystko wskazuje na to że zostanie ona potwierdzona. Nie wiadomo kogo na myśli miał kpt. Protasiuk, wyraźnie jednak widać że musiał działać pod czyjąś presją. Bardzo prawdopodobne że nakaz o lądowaniu w Smoleńsku wyszedł od samego prezydenta.

Nie będę rzucał na razie żadnych oskarżeń, nie powtórzę za Januszem Palikotem że Lech Kaczyński ma „krew na rękach”. Śledztwo jest w toku i zaczekam na końcowy raport. Jednakże jakakolwiek była by rola Lecha Kaczyńskiego w wypadku TU-154M, to on sam żadnych konsekwencji ani karnych ani politycznych już nie poniesie. Polityczne konsekwencje poniesie za to Jarosław Kaczyński jako oczywisty spadkobierca i kontynuator polityki swoje go brata. Prezes PiS zdaje sobie z tego sprawę i dlatego usilnie próbuję winą za tragedię obarczyć rząd. Nie trzeba czekać do końcowych wniosków komisji badającej przyczyny katastrofy , aby społeczeństwo samo określiło kto za nią odpowiada. Ludzie potrafią opinię wyrobić sobie sami i jeżeli w mediach pojawią się kolejne informacje podobne do tej wczorajszej oraz poprzednich opisywanych tu przeze mnie, prezesowi PiS ciężko będzie przekonać społeczeństwo, że wydarzenia z 10 kwietna to wina „zbrodniczej polityki” rządu a nie polityki Lecha Kaczyńskiego.

1 komentarz:

  1. Dla relaksu w ten upał- od Bobika:

    Pieśń prawomyślna

    Bolszewików potomkowie, gajowi wąsaci,
    (na dodatek obrzezani, gdy zajrzeć do gaci),
    umówili się z Putinem, masony przeklęte,
    że rozprawią się z jedynym słusznym prezydentem.

    Zamówili tupolewa u tajnych kosmitów,
    co akurat na ten model cuś nie mieli zbytu
    i ta niemra Merkelowa, niech ją kara spotka,
    prezydenta z jego świtą wepchnęła do środka.

    Mgłę zdradziecką wypuścili ze swych rozpylaczy,
    by z Polaków nikt niczego jasno nie zobaczył,
    a ekipie prezydenckiej tak zmieszali w głowach,
    żeby na złość rozumowi kazała lądować.

    Kiedy poległ już prezydent nasz w akcie męczeńskim,
    kagiebiści go gonili po lesie smoleńskim,
    żeby go na ament dobić, zasię do tej zgrozy
    z pedałami ich do spółki namówił Sarkozy.

    Już się cieszy banda tusków, wilcze pieśni wyje,
    bo najlepszy prawy Polak umarł i nie żyje,
    a Obama błysk radości wypuszcza spod powiek,
    że mu szyków nie popsuje biały wielki człowiek.



    Lecz za wczesna podła radość tych parszywych gości,
    jeszcze w kraju są obrońcy prawdziwej polskości,
    którzy znajdą jakiś sposób na te krętki blade
    i odważnie napiętnują narodową zdradę.

    Pod tym krzyżem, pod tym znakiem i pod tym Pałacem
    z platformerskim policzymy się każdym pajacem,
    butem każdą nienawistną obijemy mordę,
    co szwargocze po obcemu o mental disorder.

    Wreszcie żydki i cyklisty zamkną durne japy,
    kiedy sprawy Naród prawy weźmie w swoje łapy,
    naród lewy zaś najlepiej niechaj boska łaska
    wyprowadzi tylnym wyjściem gdzieś na Madagaskar.

    Wtedy szybko tu powszechna szczęśliwość nastanie,
    żaden rusek nam nie wmiesza się w chocholi taniec,
    żadna nam brukselska ciota nie będzie ubliżać
    i w ogóle już niczego nie będzie - prócz krzyża.
    Bobik

    OdpowiedzUsuń